Marszałek Sejmu, Szymon Hołownia, wywołał burzę po swojej wypowiedzi w programie „Gość Wydarzeń”, gdzie przyznał, że otrzymywał sugestie mogące przypominać… próbę zamachu stanu. W sobotę odniósł się do tych słów, tłumacząc, że chodziło o polityczny opis sytuacji, a nie o rzeczywiste plany przewrotu.

„Nie użyłem tego sformułowania w sensie prawnym, lecz jako diagnozy politycznej sytuacji, w której groziło nam podważenie zasad demokracji i destabilizacja państwa” – napisał Hołownia w specjalnym oświadczeniu na swoich mediach społecznościowych.


Kto chciał przewrotu? Hołownia mówi o presji

Jak ujawnił lider Polski 2050, po ogłoszeniu wyników drugiej tury wyborów prezydenckich (wygranych przez Karola Nawrockiego) był wielokrotnie „rozpytywany” i „namawiany” do działań mogących naruszać porządek konstytucyjny.

„Proponowano mi, bym nie zwoływał Zgromadzenia Narodowego, nie zaprzysiągał prezydenta elekta, a nawet – bym sam przejął jego obowiązki” – stwierdził w wywiadzie.


Reakcje opozycji i polityków PiS

Po jego słowach rozgorzała dyskusja. Posłanka Lewicy Anna Maria Żukowska wezwała Hołownię, by zgłosił sprawę do prokuratury. Politycy PiS z kolei żądają ujawnienia nazwisk osób, które miały go namawiać do działań niezgodnych z konstytucją.

Do sprawy odniósł się również Donald Tusk, komentując ją podczas spotkania z mieszkańcami Pabianic.


Apel o spokój i szacunek dla demokracji

Hołownia zapewnił, że zawsze działał zgodnie z prawem i nie rozważał żadnych działań niekonstytucyjnych. Podkreślił też, że „stabilność państwa i zwierzchnictwo nad armią to fundamenty, których nie można podważać – zwłaszcza w trudnych czasach”.

Zaapelował również do obu stron politycznego sporu, by nie tworzyć atmosfery spisków, ale też nie lekceważyć powagi demokratycznych procedur.

„Niezależnie od emocji, trzeba uszanować werdykt wyborców” – zaznaczył Hołownia.