Doktor Carmen pobiegła do stanowiska odprawy na lotnisku, czując przypływ ulgi, widząc krótką kolejkę. Czas nie był jej sprzymierzeńcem – musiała pilnie złapać samolot, żeby dotrzeć do pilnie potrzebującego pomocy medycznej. Ręce lekko drżały jej z podniecenia.

Gdy nadeszła jej kolej, upuściła torbę, a jej zawartość rozsypała się na podłodze.

Szybko schyliła się, żeby zebrać swoje rzeczy, nie zwracając uwagi na parę, która właśnie podeszła do stanowiska.

— „Poproszę dwa bilety do Kluż-Napoki” – powiedział Mihai pospiesznie.

Lucian, pracownik linii lotniczych, spojrzał niepewnie na doktor Carmen, zanim odpowiedział:

— „Zostały tylko dwa miejsca”.

Dr Carmen szybko wstała, zbierając swoje rzeczy.

— „Proszę, muszę być w tym samolocie – to nagły przypadek. Jestem lekarzem” – wyjaśniła głosem ochrypłym od emocji.

Mihai prawie jej nie zauważył. — „Przybyliśmy pierwsi. Miejsca są nasze” — powiedziała, wyciągając kartę bankową.

Daniela, jego przyjaciółka, spojrzała na doktor Carmen, a potem na Mihaia.
— „Może powinniśmy pozwolić jej wsiąść?”

Ale Mihai pokręcił głową.
— „Nie. Mieliśmy plany. Szanujemy je”.

Głos Carmen zadrżał:
— „Chodzi o czyjeś życie…”

Mihai odwrócił się chłodno:
— „Życie jest ciężkie. Wszyscy mamy problemy”. Potem do Luciana:
— „Wystaw bilety”.

Lucian dokonał rezerwacji. Mihai wziął bilety z zadowolonym uśmiechem.

Daniela spojrzała na doktora ze współczuciem i wyszeptała cicho:
— „Dziękuję…” Potem zwróciła się do Luciana:
— „Czy jest inny lot?”

Lucian spojrzał na ekran:
— „Było jeszcze jedno miejsce… ale właśnie zostało zajęte. Mogę cię wpisać na listę oczekujących”.

Gdy Mihai i Daniela szli do bramki, spojrzała na niego z rozczarowaniem:
— „Nie mogę uwierzyć, jaki byłeś nieczuły”.

Mihai wzruszył ramionami, wpatrując się w telefon:
— „Nie możemy pomóc wszystkim. Taka jest rzeczywistość”.

Daniela westchnęła:
— „Czy myślisz czasem o kimś innym niż o sobie?”

Właśnie wtedy Mihai wpadł na inną parę i wykrzyknął:
— „Uważaj!”

Para przeprosiła, ale Daniela wydawała się jeszcze bardziej rozczarowana.

W samolocie Daniela zaczęła się denerwować. Nad głową mignęła żarówka, a potem rozległ się dziwny dźwięk.
— „Słyszałeś to?” wyszeptała.

— „Nic takiego. Spokojnie”, mruknął Mihai, przeglądając magazyn.

— „Jesteśmy w rzędzie 13. Wcześniej byłeś niegrzeczny. Czy to znak?”

— „Bądź poważny”, zaśmiał się Mihai.

Nagle samolotem wstrząsnęły turbulencje.

Ludzie zaczęli krzyczeć. Wózek z luku bagażowego o mało nie uderzył Mihaia w głowę.

— „Prawie” — powiedział rozbawiony.

Daniela spojrzała na niego ze zdumieniem:
— „Myślisz, że to zabawne?”

Kapitan ogłosił przez głośniki, żeby zapięli pasy.

Po kilku napiętych minutach samolot się ustabilizował.

Mihai dał znak stewardesie:
— „Zaraz mnie uderzy bagaż. Zasłużyliśmy na coś z domu”.

Stewardesa wróciła z dwoma martini.

Mihai uniósł kieliszek:
— „Na przetrwanie”. Wypił jednym haustem, a potem wziął kieliszek Danieli.
— „Nie chcesz?”

— „Nie” — odpowiedziała sucho.

Wzruszył ramionami i wypił. Natychmiast zaczął kaszleć i łapać powietrze. Oliwka wpadła mu do gardła w niewłaściwym kierunku.

Daniela szybko wstała, objęła go i wykonała chwyt Heimlicha. Mocnym pchnięciem oliwka wyleciała mu z gardła.

— „Wszystko w porządku?” zapytała wyczerpana.

— „Tak” — odkaszlnął.

— „Następnym razem nie będzie oliwek”.

— „Powinieneś być ostrożniejszy, wiesz, że masz kłopoty”.

— „Nic mi nie jest. Nie przewrócę się oliwką” — powiedział arogancko.

Potem w kabinie unosił się dziwny zapach.

— „Mihai, czuć spaleniznę” — powiedziała zaniepokojona Daniela.

— „Nic się nie stało” — odpowiedział.

Ale wkrótce pojawił się dym. Stewardesa próbowała ugasić niewielki pożar.

Daniela chwyciła go za ramię:

— „Musimy pomóc!”

Mihai niechętnie poderwał się i pomógł stewardesie. Udało im się ugasić pożar. Pasażerowie bili brawo.

— „Widziałeś? Wszystko pod kontrolą” – powiedział dumnie.

— „Pomogłeś, żeby być przydatnym, czy żeby zaimponować?” – zapytała szeptem Daniela.

Mihai nie odpowiedział.

Później Daniela powiedziała mu z opanowaniem:
— „Dostałam ofertę pracy. W innym mieście”.

Mihai nagle się odwrócił:
— „Co? I nic mi nie powiedziałeś?”

— „Nie wiedziałem, jak. Po dzisiejszym dniu… czuję, że zmierzamy w różnych kierunkach”.

— „Nie możesz odejść”.

— „To moja wymarzona praca, Mihai”.

— „A co ty z nami robisz?”

— „Zawsze cię wspierałem. Czemu ty nie możesz zrobić tego samego?”

— „Bo to ty wybierasz tę pracę, a nie ja”.

— „To nieprawda. Po raz pierwszy to ja wybieram siebie”.

— „Jeśli odejdziesz, to koniec między nami”.

Serce Danieli zamarło. Siedzieli w milczeniu.

Gdy samolot zaczął zniżać lot, Daniela powiedziała spokojnie:
— „Twoje dzisiejsze zachowanie… pokazało mi coś jasnego. Potrzebuję kogoś, kto mnie zrozumie”.

— „Więc to już koniec? Zostawiasz mnie?”

— „Tak” — wyszeptała.

Mihai wstał, zszokowany. Potem położył dłoń na piersi.
— „Daniela… moje serce…”

Spanikowała:
— „Mihai?!

Nagle zaczął się śmiać.
— „Oszukałem cię”.

— „To wcale nie jest śmieszne!” krzyknęła ukradkiem

ious.

Ale gdy wstał, żeby wyjść, Mihai upadł z jękiem:
— „Daniela…”

Upadł na podłogę, łapiąc oddech. Pielęgniarka na pokładzie podbiegła do niego:
— „Ma tachykardię!”

Ratownicy medyczni zabrali ich przy bramce. W szpitalu lekarze ścigali się z czasem.

— „Gdzie jest doktor Carmen?” zapytał lekarz.

— „Spóźniła się na samolot” — odpowiedział ktoś.

— „Tracimy ją” — mruknął lekarz naczelny, marszcząc brwi.

Mihai, półprzytomny, myślał o Danieli, ich kłótni, o wszystkim, co stracił.

W cichym pokoju Daniela trzymała go za rękę, w milczeniu.

— „Jest stabilna, ale w stanie krytycznym” — powiedziała mu pielęgniarka.

Mihai otworzył oczy:
— „Co… się stało?”

— „Miałeś zawał serca. Doktor Carmen cię uratowała” — powiedziała mu Daniela.

Mihai zamrugał:
— „Ten na lotnisku?”

W tym momencie weszła dr Carmen.

— „Ty…” — powiedział słabo Mihai.

— „Tak. Przyleciałem prywatnym samolotem. Miałeś szczęście.”

— „Przepraszam… i dziękuję.”

Dr Carmen uśmiechnęła się:
— „Dbaj o swoje serce — dosłownie i w przenośni.”

Po jej wyjściu Mihai zwrócił się do Danieli, a jego oczy zaszły łzami:
— „Byłem okropny. Egoistyczny. Teraz to widzę.”

— „Najpierw wyzdrowiejmy.”

— „Będę cię wspierał w pracy. Zasługujesz na szczęście.”

Daniela złagodniała:
— „Zrobiłbyś to dla mnie?”

— „Tak. Chcę, żebyś był szczęśliwy — nawet jeśli nie będziesz ze mną.”

Daniela ścisnęła jego dłoń, lekko się uśmiechając.

W tym momencie zaczęło się przebaczanie. I wróciła nadzieja.

Niniejsza praca jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami i postaciami, ale została sfabularyzowana dla celów twórczych. Imiona, postacie i szczegóły zostały zmienione w celu ochrony prywatności i wzbogacenia narracji. Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób, żywych lub zmarłych, lub do rzeczywistych wydarzeń jest czysto przypadkowe i niezamierzone przez autora.

Autor i wydawca nie ponoszą odpowiedzialności za dokładność wydarzeń ani sposób przedstawienia postaci, a także nie ponoszą odpowiedzialności za jakiekolwiek błędne interpretacje. Niniejsza historia jest udostępniana „tak jak jest”, a wszelkie wyrażone opinie są opiniami postaci i nie odzwierciedlają poglądów autora ani wydawcy.