Rosyjskie drony, które naruszyły polską przestrzeń powietrzną, nie były przypadkiem – przekonuje szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski.

W rozmowie z brytyjskim „Guardianem” wyjaśnia, że to celowa gra Kremla na eskalację bez otwartej wojny.

– Te drony były nieuzbrojone, bo miały nas sprawdzić. Sprawdzić NATO. Kreml testuje granice – dosłownie i w przenośni – mówi Sikorski.

Według niego, Moskwa chciała uniknąć ofiar, by uniknąć twardej odpowiedzi, ale jasno pokazać, że potrafi naruszyć bezpieczeństwo państw sojuszu.

Choć tylko kilka z około 19 dronów zostało zestrzelonych, minister zapewnia, że polska obrona zadziałała zgodnie z procedurami.

Zaznaczył, że nie doszło do poważniejszych szkód ani ofiar, a incydent w Ukrainie mógłby zostać uznany za sukces defensywy.

Sikorski nie zostawił też suchej nitki na wypowiedzi Donalda Trumpa, który sugerował, że „to mogła być pomyłka”. – Przepraszam, ale 19 pomyłek w jednej nocy? Nie wierzę – skwitował.

Co ciekawe, Polska nie tylko broni się, ale też zamierza się uczyć. Ukraińscy operatorzy dronów mają szkolić polskie zespoły antydronowe.

– Mają lepszy sprzęt, doświadczenie i wiedzę. To oni pokażą nam, jak skutecznie walczyć z rosyjskim zagrożeniem – zapowiedział Sikorski.

W kontekście przyszłości wojny zaznaczył, że jeśli Trump rzeczywiście doprowadzi do pokoju, „być może zasłuży na Pokojową Nagrodę Nobla” – ale tylko jeśli ten pokój będzie sprawiedliwy i trwały.

Minister zakończył mocnym akcentem: – Gwarancje bezpieczeństwa nie mogą być pustą obietnicą. Jeśli ktoś naprawdę chce iść na wojnę z Rosją – droga wolna. Ale ja chętnych nie widzę.