Pani Viorica, 61-letnia kobieta, mieszkała na ulicach zatłoczonego miasta w Rumunii od ponad 8 lat. Z siwymi włosami, szorstkimi od zimna dłońmi i życzliwymi oczami, była znana miejscowym jako „Dama z suszonymi kwiatami”, ponieważ sprzedawała bukiety lawendy i stokrotek, które sama zbierała.

Pewnego mroźnego poranka, zbierając butelki PET z pobocza drogi, znalazła portfel leżący obok ławki w parku. Pełen pieniędzy, kart, dokumentów i… biletu lotniczego na podróż służbową.

Mogła zatrzymać wszystko. Ale wybrała coś innego.

„Otworzyłam portfel tylko po to, żeby sprawdzić, czy znajdę w nim imię. Pomyślałam o mojej córce – gdyby go zgubiła, chciałabym, żeby go jej zwrócono” – mówi Viorica.

Poszła na komisariat i oddała portfel. Nie zażądała nawet nagrody.

Trzy dni później ktoś zapukał do jej drzwi.

Mężczyzna w garniturze, z teczką i oficjalnym wyglądem. Był prawnikiem mężczyzny, do którego należał portfel – zagranicznego biznesmena, który przyjechał do Rumunii w ważnej transakcji.

„Powiedział mi, że jej gest przypomina mu jego matkę, która również wychowała się w ubóstwie, ale nigdy nie straciła honoru”.

Co zawierał dokument?

Oficjalna, zalegalizowana obietnica: darowizna w wysokości 50 000 euro dla Vioriki, plus umowa o pracę i skromne mieszkanie typu studio, ofiarowane w jej imieniu. „Powiedział, że mały gest jest wart wielkiej zmiany”.

Wzruszające zakończenie

Viorica zaczęła nowe życie. „Od lat nie spałam w łóżku” – powiedziała przez łzy. „Ale przede wszystkim… nikt nie postrzegał mnie jako prawdziwej osoby. Teraz czuję, że znów istnieję”.