Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski znów rozpalił polityczne emocje. Tym razem za sprawą nagrania sprzed Białego Domu, w którym wprost uderza w swoich przeciwników z PiS. „Koledzy patrioci chełpią się, że zablokowali rządowi wejście do Białego Domu. Pozdrawiam” – ironizuje Sikorski.

W tle tego politycznego zgrzytu kryją się jednak znacznie poważniejsze sprawy. Szef MSZ poinformował o rozmowie z Kevinem Hassettem, byłym doradcą ekonomicznym prezydenta Trumpa. Tematem spotkania była m.in. rola Polski w Grupie G20 – według Sikorskiego, nasz kraj zasłużył już na miejsce wśród 10% największych gospodarek świata.

U boku Sikorskiego obecny był Bogdan Klich, którego nazwisko od dawna budzi kontrowersje w Pałacu Prezydenckim. Prezes IPN Karol Nawrocki wielokrotnie sprzeciwiał się jego kandydaturze na ambasadora w USA, co tylko zaostrzyło napięcia między MSZ a Kancelarią Prezydenta.

Adam Bielan, europoseł PiS, nie pozostał dłużny. W rozmowie z mediami stwierdził, że Sikorski jest wprawdzie „znaną postacią” w Białym Domu, ale z pewnością nie należy do grona mile widzianych gości. – Donald Tusk raczej nie ma tam wstępu. Jest personą non grata – dodał.

To kolejna odsłona sporu między prezydentem a rządem, który rozpoczął się jeszcze przed zaprzysiężeniem Nawrockiego. Kulminacją konfliktu było wykluczenie MSZ z prezydenckiej delegacji do USA. Dopiero po zakończeniu rozmów Pałac przekazał notatkę z ich przebiegu.

W efekcie, podczas gdy prezydent i jego ludzie spotykali się z administracją USA, Sikorski prowadził własne rozmowy, w cieniu wzajemnych oskarżeń i napiętej atmosfery.