Izraelski nalot na szpital im. Nasera w Chan Junus zakończył się dramatem – zginęło co najmniej 20 osób, w tym pięciu dziennikarzy pracujących dla światowych mediów, takich jak Al-Dżazira, Reuters, AP i NBC. Według lokalnych władz, pierwsza rakieta uderzyła bezpośrednio w szpital, a druga trafiła w teren tuż po przybyciu ekip ratunkowych.

Siły izraelskie potwierdziły atak, wyrażając ubolewanie z powodu strat wśród osób cywilnych. Premier Benjamin Netanjahu uznał zdarzenie za „tragiczny wypadek”, podkreślając, że Izrael prowadzi walkę nie z cywilami, a z terrorystami z Hamasu.

W międzyczasie ofensywa izraelska w Strefie Gazy przybiera na sile. Północne rejony terytorium są regularnie ostrzeliwane przez czołgi i samoloty. Rząd zapowiedział całkowite zajęcie Gazy, określając ją jako ostatnią twierdzę Hamasu. Operacja ma potrwać kilka miesięcy i przewiduje przymusowe przesiedlenie aż miliona osób. Wojsko planuje mobilizację dodatkowych 60 tys. rezerwistów.

Na planowane działania ostro zareagowała izraelska opinia publiczna. Rodziny zakładników organizują masowe protesty, domagając się zawarcia rozejmu z Hamasem i ratowania uprowadzonych. W armii również rośnie napięcie – szef sztabu gen. Ejal Zamir ostrzega przed eskalacją, apelując o wykorzystanie przewagi wojskowej do negocjacji, zamiast dalszych działań ofensywnych.

Choć Hamas zaakceptował ofertę rozejmu wysuniętą przez Katar i Egipt, Izrael nie udzielił oficjalnej odpowiedzi. Netanjahu balansuje między kontynuacją wojny a naciskami na zakończenie konfliktu. W społeczeństwie coraz silniej wybrzmiewa przekonanie, że życie zakładników powinno być priorytetem.