Karol Nawrocki, nowo wybrany prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, nie zamierza trzymać się w cieniu. Podczas pierwszego wystąpienia w Belwederze od objęcia urzędu, zaskoczył wszystkich słowami, które wstrząsnęły polską sceną polityczną.

– Nie będę milczał, kiedy widzę, że władza rozmija się z interesem obywateli. Nie po to zostałem prezydentem, by przyglądać się biernie – powiedział stanowczo, patrząc prosto w obiektywy kamer.

Deklaracja Nawrockiego została odebrana jednoznacznie: nowy prezydent zamierza aktywnie ingerować w działania rządu Donalda Tuska. Co więcej, jego ton był pełen determinacji i zapowiedzi zmian, które mogą wywołać prawdziwe trzęsienie ziemi w Warszawie.

Prezydent nie szczędził aluzji pod adresem obecnej władzy:

– Gdy polityka staje się grą interesów, ktoś musi przypomnieć o Polsce. Ja się tego nie boję.

Wśród jego współpracowników mówi się, że planuje on serię inicjatyw legislacyjnych, które mogą zablokować kluczowe reformy koalicji rządzącej. Coraz głośniej mówi się również o możliwym wecie prezydenckim wobec budżetu, jeśli – jak to określił – „nie będzie służył zwykłym Polakom, tylko partyjnym układom”.

Społeczeństwo zareagowało błyskawicznie. Media społecznościowe zalała fala komentarzy, a hasztag #NieBędęMilczał stał się w ciągu kilku godzin najczęściej używanym w kraju.

Donald Tusk, zapytany przez dziennikarzy o reakcję na przemówienie, odpowiedział krótko:

– Prezydent ma prawo mówić, ale to rząd rządzi.

Czy zbliżamy się do politycznej wojny na najwyższym szczeblu? Jedno jest pewne – nowy prezydent rzucił bombę, a echo tej deklaracji będzie jeszcze długo rozbrzmiewać w polskim życiu publicznym.